Saga Kłopotliwy Wschód | ||
---|---|---|
| ||
Rozdziały |
1 - ? | |
Poprzedni ← |
Następny → | |
Tomy i Rozdziały |
Saga Kłopotliwy Wschód to pierwsza saga ze zbioru NorikoChan.
Rozdziały[]
Rozdział 1 - Trzy lata nieobecności
|
---|
Kiedy tylko wszyscy ujrzeli zaledwie małe pasmo niebiesko-turkusowych włosów, w ogromnym pomieszczeniu, gdzie zwykle panował olbrzymi, chaotyczny hałas zrobiło się cicho, zupełnie jak w grobie. Drzwi śmiało otworzyły się, a u progu stanęła kobieta w okularach. Wyglądała na zmęczoną, co można było śmiało stwierdzić po spoconej twarzy i kilku drobnych ranach na jej policzku.
- Gdzie mistrz? - zapytała cicho. Każdy milczał, wpatrując się w jej przepełnione powagą oczy. - Gdzie mistrz?! W jej oczach pojawiła się nienawiść i wściekłość, a ona sama zachowywała się, jakby jej było śmieszno. Spojrzała na stolik umieszczony przy ozdobionym zieloną wstążką filarze. Ujrzała mężczyznę bliskiego 40-stki w białym garniturze, oraz młodszego od niego o przynajmniej 10 lat chłopaka o białych włosach i ciemnej cerze. Obydwaj skupieni byli na rozłożonych na drewnianym stole kartach ozdobionych od tyłu czerwono-złotą kratką. Uśmiechnęła się pod nosem, po czym skierowała opiekuńcze spojrzenie na uchylone drzwi do pokoju z różowymi ścianami. Podeszła skradając się i wejrzała do środka. Po środku znajdowała się olbrzymia toaletka w jasnych barwach, której półki i szuflady przepełnione były różnorodnymi kosmetykami. - Nie chcę już pudru! - krzyknęła szarowłosa dziewczyna, próbująca za wszelką cenę opuścić pomieszczenie lub przynajmniej zejść z krzesła. Obok niej stały dwie dziewczyny. Były niemal identyczne. Jedna z nich pod lewym okiem posiadała mały, szary pieprzyk, odróżniający ją od drugiej. Obydwie miały jasno-różowe, długie i falowane włosy związane fantazyjnie w dwie kitki ozdobione czerwonymi kokardami. Nosiły na sobie białe gorsety z czarnymi wstęgami oraz spódniczki sięgające do połowy ud, ozdobione licznymi falbankami. Kobieta opuściła pomieszczenie z uśmiechem na twarzy, lecz nie mogąc spostrzec mistrza obok baru zdenerwowała się, a jej oczy przybrały jakby czerwoną barwę. Po chwili chwyciła za kołnierz przechodzącego obok niej całkiem przypadkowo Hibikiego i przyciągnęła go do siebie. Uśmiechnął się, lecz widząc zaczerwienioną od złości twarz dziewczyny zbladł wyraźnie, chwytając się jedną z rąk za włosy. - Gdzie mistrz?! - zapytała po raz trzeci, nie uzyskując wcześniej odpowiedzi. - W-w... Jutro będzie, dzisiaj musiał coś załatwić. - powiedział, a kiedy tylko go puściła uciekł tak szybko, że mała warstewka kurzu leżąca na dawno niemytej podłodze uniosła się pod wpływem jego ruchów. Wyszła z gildii i wróciła do domu, odstawiając czerwoną torebkę gdzieś w ciemniejszy kącik. Kiedy miała już zdejmować kurtkę spojrzała na pamiątkowe zdjęcie z dzieciństwa, położone na jednej z górnych półek. Uśmiechnęła się, a po chwili skierowała wzrok w bok. Na jej twarzy pojawił się smutek, a po zarumienionych policzkach zaczęła spływać łza oznaczająca radość, a jednocześnie ukazująca tęsknotę za czymś, czego już dawno nie doznała. Wybiegła z domu owijając szyję w szalik z doszytym króliczkiem, a że był grudzień kiedy tylko otworzyła tylne drzwi od domu, do środka wleciało kilka malutkich płatków śniegu. Wkroczyła do gildii po raz ponownie. Widząc zmęczonego chłopaka znów przy tym samym stoliku, z tą samą osobą podeszła do niego i położyła dłoń na głowie. - Nie zapomniałeś o mnie przypadkiem? - uśmiechnęła się, jakby widziała w nim brata. - Icy! - krzyknął z szerokim uśmiechem. - Trzy lata cię nie widziałem. Położyła mu palec na ustach, na znak, żeby był cicho. Posłuchał się. Następnie wykonała cichy gest, mówiący mu jasno, że ma za nim podążać, jednakże przy tym powinien się skradać. Otworzyli pokój, gdzie znajdowały się dziewczyny. - Runiczni rycerze! - krzyknęła dwójka rozbawionych magów, na widok odwracających się w ich stronę zielonooką siedemnastolatkę trzymającą buteleczkę perfum w dłoni. - Bliźniaczki Strawberry już poszły Elis? - zapytał mężczyzna oglądając się za siebie. - Na wieść o tym, że nie chcę wczepiać do włosów białej róży obraziły się i wyszły, zostawiając mnie z tym bałaganem. - westchnęła pokazując rozsypane po całym pokoju akcesoria. |
Rozdział 2 - Zapomniane marzenie
|
---|
Uwagę Elis i Josha przyciągnęło nietypowe zachowanie Icy, która rozglądała się dookoła siebie, wypatrując innych osób. Chcąc uniknąć rozgłosu o owej chwili, w pewnym momencie podeszła do drewnianych drzwi i zamroziła je, spoglądając ze złością na różową klamkę z inicjałami mistrza Blue Pegasus. Po chwili zaczęła grzebać coś w swojej torbie. Po kolei wypadały z niej rozmaite przedmioty, począwszy od różnobarwnych chusteczek, przechodząc przez kosmetyki i zapasowe szkła korekcyjne do okularów, a kończąc na drogocennych trofeach pokonanych zwierząt. Pozostali Myśliciele wpatrywali się z opuszczonymi szczękami i szeroko rozwartymi oczyma na pojemność pozornie małej torebki. Wreszcie uśmiechnęła się i uniosła w górę książkę z magicznymi kluczami na okładce. Wręczyła ją wprost do rąk Josha, który nie znając zawartości grubej księgi trzymał ją nie spoglądając na jej tytuł.
- Josh, ile można czekać, men?! - krzyknął z głównej sali zdenerwowany opóźnianiami Ichiya. - Już idę, Ichiya-san! - zniknął za progiem drzwi, chowając prezent gdzieś w tylnej części czerwonego jak krew płaszcza. Siadł przy stole jak skazaniec i spojrzał na karty, jakby to one doniosły wrogowi o jego istnieniu. Widząc jednak, że stawką tejże gry będzie klucz z wiecznie płonącym zakończeniem nabrał chęci do wygranej, a jak powszechnie wiadomo było, on nigdy nie odpuszcza. Zaczął tasować błyskawicznie karty. - Zabawmy się nieco w karciane zagadki. - powiedział wykonując pod nosem jego słynną minę. - Wybierz jedną z kart, ale nie mów mi, jakiego wyboru dokonałeś. Zaczął wpatrywać się w oczy zamyślonego Kotobukiego. W pewnym momencie skierował wzrok na stół, kiedy ten dał mu znak, że dokonał ostatecznej decyzji. Zaczął coraz szybciej poruszać przedmioty, przekładając je i mieszając tak, że sam nie nadążał za własnymi ruchami. Wreszcie podrzucił je i złapał jedną z nich. - To ta, prawda? - zapytał wyciągając ją przed siebie. - S-skąd wiedziałeś, że wybrałem damę karo?! - zaczerwienił się ze wstydu po przegranej Ichiya. - Widzisz, dla kluczy zrobię wszystko. - zaśmiał się rzucając kartę na stół. Starszy od niego mężczyzna z pożałowaniem położył klucz na stole, po czym lekko popchnął go w kierunku zwycięskiego Josha. - Więc to jest ten słynny Pegazi Joker? - przelatywała po kolei członkom gildii owa myśl. Josh szybko schował klucz do pokrowca, odkładając podpisanie kontraktu z duchem na późniejszą chwilę. Aktualnie cieszył go widok miny przegranego towarzysza, który w pewnym momencie spojrzał na niego z nieukrywaną złością. Widząc to, młodzieniec gwałtownie skierował wzrok w innym kierunku. - Przecież wiem, że cieszy cię moja porażka. - przemówił Ichiya, zmieniając ton na znacznie przyjaźniejszy. - Chcę ci tylko powiedzieć, abyś dobrze opiekował się tym kluczem. Ogniste Duchy nie są zbyt przyjazne, ale za to jest ich najmniej, nie licząc wodnych kluczy... - Wiem, Wodny Klucz jest tylko jeden, został ten najpotężniejszy, klucz Wodnego Władcy. - przerwał uśmiechając się do rudowłosego. - Przecież znasz mnie, nigdy nie traktuje źle moich podopiecznych. Lodowata dłoń chwyciła ramię przerażonego minę towarzyszki Nevilla. Spojrzał w jej fioletowe oczy, mówiące, że ma coś do przemyślenia. Uniosła go do góry i postawiła przed sobą, po czym chwyciła za rękę i pociągnęła w mniej oświetlony kąt gildii, który zazwyczaj służył Myślicielom do narad. - Jest sprawa... - powiedziała Elis, mocno ściskając w ręce bransoletkę. - Widzisz, Icy podjęła decyzję i... - Nie musisz mnie wyręczać. - przerwała liderka grupy, uśmiechając się serdecznie do małej grupki przyjaciół. - Wiesz, nie wiem czy pamiętasz, ale w przeszłości mieliśmy tylko jeden cel: obejść dookoła całe Fiore, by znać okolicę jak własną kieszeń. To marzenie przerwał nam Bob, a przecież zostało nam tyle do zwiedzenia... Josh, chcę tylko wiedzieć, czy udasz się w tą wędrówkę ponownie. - A Elis...? - zapytał, chcąc wydusić z dziewczyn zdanie najmłodszej z grupy. - Ja już podjęłam decyzję... Jeżeli się nie obrazisz... Ja pójdę... - skierowała wzrok ku dole, jakby zaraz chciała się rozpłakać, jakby była winna czemuś złemu. - Ichiya, mam nadzieję, że ty i Eve wybaczycie mi tą decyzję... - myślał patrząc na rozbawionego rudowłosego w towarzystwie młodszego blondynka, po czym znów spojrzał na oczekujące z niecierpliwością towarzyszki. Uśmiechnął się. - Pamiętacie? Kiedyś powiedziałem, że gdzie wy, tam i ja, siostrzyczki. To się nie zmieniło. Obydwie uśmiechnęły się. W przypadku Icy było to rzadkością, porównywaną często do oderwania się od ziemi. Ona, jak to ona, szybko znów na nią staję. Mało to trwało, szybko na jej twarz wróciła spoważniała mina. - Spakujcie się. - powiedziała. - Wyruszmy jutro o świecie, spotkamy się przy Dębie Pegaza. |